W Autobusie
Blog dla ludności poruszającej się komunikacją miejską. Inni tego zwyczajnie nie zrozumieją....
w-autobusie.blogspot.com
poniedziałek, 14 września 2015
sobota, 5 września 2015
piątek, 4 września 2015
Przeprowadzka
Przenoszę autobusowego bloga. Ogarnięta zgrozą poziomu wypowiedzi onetowych użytkowników, spakowałam się i poszłam. W zasadzie przyszłam. Rozumiem, że "łacina nowoczesna" potrzebna jest czasem, żeby wyrzucić z siebie silne emocje, albo dla podkreślenia sytuacji. jednakże nie odpowiada mi zastępowanie nią interpunkcji. Trolle poruszające się stadami również uważam za odrażające.
Nie na darmo starożytna indiańska obelga brzmi: "Jesteś głupi jak komentarz na onecie"
niedziela, 28 czerwca 2015
Jamerykańskie helikoptery
Może nie jest to transport publiczny, ale jednak jakiś transport. Choćby na tamten świat.
Wyjątkowo trafna uwaga dotycząca nazewnictwa.niedziela, 1 marca 2015
Mięsny
Wracając z szoppingu w Rumuńskiej Ciastoramy do Gdyni, zostałam zapakowana przez kolegę Kowalixa do taksówki. Miła podróż, przyjemna konwersacja, aż do:
– … tak w ogóle, jestem pielęgniarzem w szpitalu miejskim, tylko muszę dorabiać.
– A! W mięsnym!
– W miejskim!
– Byłam na chirurgii, wiem, gdzie leżałam.
– A to przepraszam. Chciałem tylko tak miło zagaić….
wtorek, 3 lutego 2015
czwartek, 14 sierpnia 2014
niedziela, 23 stycznia 2011
Prościuteńko z joemonster – jeszcze za brzuch się trzymam :D
Autobus średnio zapełniony. Do drzwi, o lasce, zmierza dziadek. Sztafeta rozpoczęta tradycyjnie 500 przystanków przed targetem zakończona powodzeniem. Prawie. Albowiem na jego drodze, na samym środku, tuż przy drzwiach wyjściowych stoi inny dziadek. Obiema rękami skutecznie uniemożliwia przejście, trzymając się poręczy tak z jednej, jak i z drugiej strony. Dziadek z laską ewidentnie zaczął się niecierpliwić. Dał temu wyraz pomlaskując z różnym natężeniem i amplitudą, przestępując równocześnie z nogi na nogę (niczym Fred Astaire). Dziadek blokujący zauważywszy zniecierpliwienie współpasażera stanął szerzej na nogach, a poręcze uchwycił tak mocno, że zbielały mu ręce. Chromy dziadek zauważył, że dziadek blokujący zauważył. I że dał temu złośliwy wyraz blokując bardziej przejście. Na takie dictum rozległa się istna symfonia ciamkania, mlaskania i chrząkania. Zdaje się, że na to dziadek blokada tylko czekał:
- I czego ryczysz, dziadu! – wrzasnął.
- Pieluchę byś zmienił – odparował chromy. – Wrzaskiem smrodu nie zagłuszysz.
- Jak byłem w AK..
- Wy wszystkie dziady, ku*wa, w AK byliście – przerwał dziadek z laską – a nawet pieluchy zmienić nie potraficie. A teraz suń się AK-owcu, bo ci lagą zajadę.
wtorek, 28 grudnia 2010
Gadający autobus
W Gdyni weszły do użycia gadające autobusy. Patent nieco irytujący, aczkolwiek diablo praktyczny, zwłaszcza dla osób niedowidzących. A Gdynia stara się być miastem przyjaznym dla niepełnosprawnych.
Autobus gada z automatu, nagranym głosem jakiejś pani. Mówi jaki będzie kolejny przystanek, a kiedy się zatrzymuje, informuje na jakim przystanku. Tu właśnie mają miejsce drobne nieścisłości, bo czasem o tym informuje, kiedy właśnie zamykają się drzwi a busik rusza.
Jako, że jestem osobą z pewnym nadmiarem zapędów opiekuńczych, rozglądam się wtedy lekko spanikowana, czy wszyscy zdążyli wysiąść.
Na mojej stałej trasie jest jeden taki przystanek… Pani nagrywająca nazwy przystanków do automatu, tę akurat nazwę wymawia głosem, cichym, pytającym i bardzo niepewnym: „Armii Krajowej?”. I absolutnie zawsze kiedy drzwi się zamykają…
Regularnie podskakuję i w panice informuję na głos, że tak, to ten przystanek, bo wydaje mi się, że pyta jakaś zdezorientowana staruszka… I dopiero kiedy już się obejrzę, przypominam sobie o cholernym automacie.
Zdałam sobie sprawę, że chyba mam już fanów. Kilka osób, z którymi często jeżdżę, przed tym przystankiem staje zawsze blisko i patrzy wyczekująco…
poniedziałek, 1 listopada 2010
Księżniczka
Późna porą wracałyśmy z Kaprys do Sieradza z wypadu do Łodzi. Rozmawiałyśmy przez chwilę dlaczego wolę busy…
- No bo w pociągu zawsze mnie jakieś idiotyzmy trafiają… mohery… niedomyte, ale wiecznie zmarźnięte staruszki… namolne dzieci…
Z minutę czy dwie później usiadła za moimi plecami jakaś ekipa. Jeden koleś zaczął coś głośno opowiadać…
- … może i była ładna, może i mądra… ale księżniczka… bla… bla… bal… bla…. może i ładna… może i mądra…ale… może i ładna… ale księżniczka. – I tak w kółko Macieju. Z kilkanaście razy.
- … może i ładna… nawet mądra.. ale księżniczka… Chciała żebym po nią na pociąg poszedł, bo ciężki bagaż ma. Od tego są taksówkarze!!
- Dżentelmen – pomyślałam – i wynalazca. Wynalazł taksówkę, która wjeżdża na peron, wchodzi do pociągu i wynosi bagaże. Coś mi się zaczęło robić w środku.
- … może była ładna… może i m…
- O kurrrwa! – zamemłałam, wydawało mi się, cicho pod nosem – Niech on się, kurrrwa, w końcu zamknie, bo pierdoli jak potłuczony!
Za plecami zapadła, trwająca do końca podróży cisza.
Przede mną Kaprys podrygiwała w ataku śmiechu.
poniedziałek, 13 września 2010
Nowy tunel
Kończą powoli przejazd pod linią PKP. Z początku, z powodu wszelkich budowlanych instalacji, wygladało na to, że tunele będą trzy – 2 szerokie i jeden wąski. Wersja oficjalna brzmiała, że jeden do przodu, drugi do tyłu, trzeci (najwęższy) dla kierowców z Wejherowa*… w obie strony.
*W 3mieście panuje bardzo negatywna opinia o kierowcach z rejestracja wejherowską. Pozostali kierowcy zamierają na widok takiego delikwenta i czekają co on teraz zrobi… a to jest nie do przewidzenia.
Żeby nie być gołosłownym. Jechałam kiedyś z przesympatycznym kolegą, który poruszał się na rejestracjach wejherowskich waśnie. Uważał się za fenomenalnego kierowę. W wąskiej uliczce, blisko centrum miasta, pruł setką…. slalomem wokół innych ‚niewiadomonacoczekających samochodów’, które tarasowały mu bezczelnie przejazd jadąc zaledwie 50 km na godzinę… o.O
środa, 25 sierpnia 2010
Obcokrajowcy vs kanarowo
Miałam przedwczoraj wątpliwą przyjemność patrzeć jak pracują kanary. Ja, niedobra, miałam miesięczny, ale dwaj obcokrajowcy nie. Kupili u kierowcy bilety i za nic nie mogli zrozumieć, dlaczego dostali 4 zamiast 2.
Kto z mózgiem z zakrętami we właściwą stronę, wpadłby na to, że w autobusie sprzedaje się tylko bilety ulgowe i trzeba kasować po 2? Ci ‚opaleni’ panowie na to nie wpadli i skasowali po ‚połówce’.
Kanar błyskawicznie zablokował im przejście, a w ułamku sekundy pojawiła się kanarzyca, która potoczyła błędnym wzrokiem po pojeździe, w tęsknocie za kimkolwiek znającym angielski. A przy okazji przepraszam, że nie używam określenia „kontroler”. Kontroler jest uprzejmy i profesjonalny, a nie pełen pretensji, cyniczny i nieprzyjemny.
Uczynna jestem. Zgłosiłam się na ochotnika. Wytłumaczyłam pasażerom dziwny gdyński zwyczaj sprzedawania „połówek”. Przeprosili natychmiast i chcieli dokasować resztę. Kanarowa absolutnie się nie zgodziła, bo, cytuję ‚prawo jest takie samo dla wszystkich, nieznajomość prawa nie zwalnia z jego przestrzegania’ i oświadczyła, że jeśli polskiego nie znali, to mogli się przecież nawet na migi dogadać. Zaśmiałam się w duchu, że tak samo jak ona z nimi po angielsku.
Kanary uznały, że panowie mają bilet dla jednej osoby i muszą zapłacić karę na miejscu, bo to kombinatorzy jak wszyscy. Półgapowicze nie mieli pieniędzy w odpowiedniej ilości, więc Kanarowo zagroziło policją.
Przypomniałam państwu uprzejmie, że przecież jest jeszcze opcja zapłaty pocztą. Oburzona kanarowa odparła, że nie dla obcokrajowców i że to prawo międzynarodowe. Z kolei ja dziwiłam się głośno, że to raczej niesprawiedliwe, bo przecież ‚prawo jest takie samo dla wszystkich’…
Kanar kanarzycę zapytał co robią. Kanarzyca stwierdziła, że boli ja głowa i zamachała do kolesi, że mają wysiadać. I zaraz się wkurzyła, że niedokasowali. Zanim zaczęła się kolejna akcja, zdążyłam powiedzieć panom, żeby skasowali pozostałe połówki, to kanary ich wypuszczą..
Rozumiem, że to praca jak każda inna. Każdy musi jeść. Ale na litość… czasem wystarczy odrobina zrozumienia i życzliwości. A koronny argument decyzyjny „boli mnie głowa” powala profesjonalizmem na kolana…
sobota, 7 sierpnia 2010
Tym razem nie dam się zrobić!
Tak sobie pomyślałam, kiedy przez okno busu zobaczyłam na przystanku dwie czarne kiece do ziemi. Kiedyś tak się nacięłam na zakonnice, bo zobaczyłam staroświeckie opończe i myślałam, że to bractwo rycerskie, albo jakaś sekta… Sekta pingwinów co najwyżej. Tym razem postanowiłam nie dać się nabrać… Kiedy zobaczyłam doły czarnych sukienek do ziemi, od razu wiedziałam, że to zakonnice! Aż do momentu, kiedy kiecki wyszły zza jakiegoś krzaczora i okazały się płaszczami do ziemi parki mrokokoko gotów :D.
Btw.. słodzio razem wyglądali….
środa, 7 lipca 2010
Dramat
Na trasie dom – przystanek autobusowy parkuje ostatnio Hummer. Nie mój.
Cierpię!
Drama mode on!!!
wtorek, 15 czerwca 2010
No nie mogę…
Biegnę na bus. Jak zwykle wyszłam 2 minuty za późno, jednak przecież
nie będę desperacko rzucać się przed auta przechodząc przez kolejne
jezdnie. Stoję na skrzyżowaniu i czekam, aż przejedzie jakieś średnio
zdecydowane autko.
Autko skręca w moim kierunku… wjeżdża na
chodnik prawie wciskając mnie w płot najbliższej posesji… i chyba
cudem nie parkuje mi na stopach. Otwiera się okno… i pruje na mnie
japę poirytowana blondynka:
- Proszę się odsunąć! Ja chcę skręcić, a pani mi zasłania widoczność!!!
I już nikt mi nie wmówi, że kawały o blondynkach ktoś wymyśla…
piątek, 7 maja 2010
Z joemonster…
Rajszew, niedaleko Warszawy. Pole golfowe. 16 dołek, usytuowany niedaleko mocno uczęszczanej trasy Warszawa-Nowy Dwór Maz.
Jeden z graczy przyjmuje pozycję i z całych sił napierdziela w piłeczkę.
Ta leci, leci, leci, leci wysoko w niebo i spada na szosę.
Odbija się od koła przejeżdżającego autobusu i z powrotem wraca na pole golfowe. Turla się, turla, turla, turla i… wpada do 16. dołka.
- O, kur*a, prezesie Wincentak, jak pan to robi?! – nie może wyjść z podziwu drugi z graczy.
- Znam rozkład autobusów.
poniedziałek, 5 kwietnia 2010
Czytelnictwo
Czytelnictwo się szerzy. W moim przypadku niestety li i jedynie autobusowe. Mam teraz dwie prace, w efekcie wstaję o 6 rano, a w domu jestem koło 20. Całkiem czasu nie mam na czytanie, a od książek jestem zdecydowanie uzależniona. Wykradam każdego dnia cenne minuty na czytanie w autobusie. Warunki diablo trudne. Rano autobus pełny ludności szkolnej, która obsiada wsie wolne miejsca i pruje japy tak głośno, że nie rozumiem co czytam. Wieczorem zaś regularnie dopada mnie jakaś sąsiadka, koleżanka, albo ludność obca, która z jakiegoś powodu jest mną zafascynowana i koniecznie musi pogadać…
Dajcie poczytać kurdeeee!!!!
BTW: Zapełnienie środka transportu publicznego uważa się za mieszczące się w normie tak długo, jak długo przy otwarciu drzwi nie zaczynają wypadać trupy.
piątek, 12 lutego 2010
Kierowiec Z Misją. Część trzecia i pewnie nie ostatnia.
A teraz uwaga. Pan Kierowiec Z Misją zaprosił mnie na spotkanie. O-so-bi-ście. Wydłubał cioci komórkę z łapek kiedy dzwoniła do mnie , w sprawie, powiedzmy prywatno-organizacyjnej natury. Powiedział, że serdecznie zaprasza, a ja na to, że chętnie o ile zdążę na autobus :). Najwyraźniej wykazał się refleksem, bo zarechotał i zaprosił mnie na piwko. Oznajmiłam, że z przyjemnością jeśli tylko nie zostanę przytrzaśnięta drzwiami, albo jakiś miły Kierowiec Z Misją, nie zafunduje mi platfusów, przejeżdżając po stopach.
Pan Kierowiec Z Misją bardzo się ucieszył i obiecał, że już zawsze będzie na mnie czekał.
wtorek, 19 stycznia 2010
Kierowiec. Z. Misją. Dogrywka.
Pisałam o nim jakieś 3 notki temu. Dupek, który z radochą obserwował jak lawiruję miedzy samochodami, po czym zamknął mi drzwi przed nosem i osobiście próbował mi zafundować płaskostopie całą masą autobusu… okazał się nowym facetem mojej cioci, która ciągle pioka jakiego uprzejmego i kulturalnego pana poznała XD.
Dzisiaj ciocia zaprosiła mnie na późny obiad. Pewnie dlatego, że tylko ze mną może rozmawiać o swoim ‚cudnym panu’. Kiedy ciamkałam naleśnika z pieczarkami, pokazała mi jego zdjęcie z komórki. Mało stołu ze śmiechu nie zaplułam.
K.O.
sobota, 2 stycznia 2010
Szacunek.
Zwykle jestem pierwszą, o ile nie jedyna osobą, która rusza d. żeby komukolwiek pomóc. Tym razem nie zdążyłam ruszyć leniwego spasionego dupska ;).
Mocno starszy pan, aczkolwiek przy okazji brudny jak święta ziemia i do tego niezbyt trzymający pion, bardzo prawdopodobnie, że nie tylko z powodów wiekowych, z pewnym wahaniem podniósł nogę w kierunku wejścia do autobusu, po czym całkiem zdecydowanie obalił się na plecy. I tak już został. I pewnie zostałby po wieki wieków, gdyby nie dwóch facetów i uwaga! mocno wypindrzonych przedimprezowo dziewczyn, które sądząc po wyglądzie, raczej powinny martwić się stanem tipsów.
Brawo panowie! I wielki szacunek dla pań!
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
Autobusowy historycznie




