Rajszew, niedaleko Warszawy. Pole golfowe. 16 dołek, usytuowany niedaleko mocno uczęszczanej trasy Warszawa-Nowy Dwór Maz.
Jeden z graczy przyjmuje pozycję i z całych sił napierdziela w piłeczkę.
Ta leci, leci, leci, leci wysoko w niebo i spada na szosę.
Odbija się od koła przejeżdżającego autobusu i z powrotem wraca na pole golfowe. Turla się, turla, turla, turla i… wpada do 16. dołka.
- O, kur*a, prezesie Wincentak, jak pan to robi?! – nie może wyjść z podziwu drugi z graczy.
- Znam rozkład autobusów.