Ale jak najbardziej w temacie.
Kolega perkusista wyjechał na wakacje grać na statku i dyscyplinarnie wrócił po tygodniu…
Pytamy, co się stało:
- Widzicie…Drugiego dnia w trakcie bankietu zaczął się sztorm. Była jedna babka na wózku inwalidzkim i nie zaciągnęła sobie hamulca. Po którymś z przechyłów poleciała z 20 metrów po równi pochyłej i przypieprzyła w ścianę. I w trakcie grobowej ciszy, która zapadła, ja chciałem rozładować atmosferę i…
- No co zrobiłeś, kretynie? Mów!
- Walnąłem tusz… ”tududum – tsst”
Blog dla ludności poruszającej się komunikacją miejską. Inni tego zwyczajnie nie zrozumieją....
w-autobusie.blogspot.com
wtorek, 21 lipca 2009
niedziela, 5 lipca 2009
Trzoda na przystanku
Nie wiem jak reszta 3miasta, ale Gdynia jest zatkana jak nigdy. Samochody poruszają się w tempie pijanego i śpiącego słusznym snem ślimaka. Wczoraj i przedwczoraj było źle, ale dzisiaj to już masakra. Zupełnie jakby cała Warszawka próbowała tędy przejechać ;p. Mam nadzieję, że do późnego wieczora wszyscy wyjadą, bo inaczej szykuje mi się dłuuugi spacer do domu. Po prostu ciężko mówić o jakiejkolwiek komunikacji miejskiej. Tym razem władze miasta ostro przegięły organizując dwie jebitne imprezy jednocześnie: Openera i zlot żaglowców. Krótko mówiąc Gdynia ściśnięta jak pośladki homofoba w gejowskim klubie.
A propos komunikacji. Tkwiłam wczoraj wczesną nocą, alibo późnym wieczorem, na przystanku, czekając na spóźniony o jakieś pół godziny autobus. Obserwowałam jak, dosłownie jeden za drugim, podjeżdżają trolejbusy, które oficjalnie skończyły kursować z godzinę wcześniej.
Z jednego z nich wysiadła taka trzoda, że kopara mi zwyczajnie opadła. Grzecznie wypadli z trajtka, po czym jedna panna biegusiem pobiegła do najbliższego płotu i obhaftowała okoliczne roślinki. Fakt. Lepiej pod płotem niż w pojeździe. Niestety nie był to koniec publicznych występów. Kiedy panna rzygała jak kot pod krzaczorem, ustawił się obok kolo z tej samej ekipy i po prostu zaczął sikać. To nic. Tylko on skończył, inna panna postanowiła pójść za jego przykładem. Ustawiła się na brzegu trawnika i tuż przy chodniku, opuściwszy gacie po kolana i wywalając bobra na całą ludność na przystanku i dziesiątki samochodów tkwiących w korku, po jakimś dopiero czasie zdecydowała się wytrzeszczyć wielką białą d. litościwie w stroną trawnika.
Słów mi brakuje…
środa, 1 lipca 2009
Wyjątkowo apetyczny kierowca
Dziś rano jechałam autobusem ze starszym, całkiem miłym kierowcą. Życzliwy… uczynny… i diablo nieapetyczny. Co chwilę odcharkiwał bardzo głośno i pluł przez okno, nawet nie oglądając się czy coś za nim nie jedzie…
To ja już wolę gołębia kupą… Dobrze, że nie jestem kierowcą.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
Autobusowy historycznie