piątek, 26 grudnia 2008

Absolutne wyludnienie…

Po wigilii w domu, jak co roku wybrałam się do M. Tak trochę w ciemno… i to dosłownie. Odkąd wywiesili ogłoszenia w autobusach, jakie linie i o której godzinie przestają jeździć, nie udało mi się ich, mimo kilku prób, przeczytać. W czasie jazdy nie miałam odwagi, bo skąd wiedziałam kiedy kierowca przyśpieszy, a ja się znowu wykopyrtnę ;p. Kilka dni z rzędu, na końcu trasy (mój przystanek), podnosiłam szybciutko dupsko i leciałam do ogłoszenia. Jak tylko zaczynałam czytać, kierowca gasił światło, bo chciał żebym już sobie poszła… Kurde… mógł dać minutkę… ja w końcu tak wolno nie czytam :/. 
Nic to. Po wigilii wyszłam z założeniem, że najwyżej czeka mnie nocna godzinna wycieczka przez totalne zadupie. Miałam jednak więcej szczęścia niż rozumu, bo mój autobus nie został „zawieszony”. Za to kierowca, widząc jak wsiadam, zdziwił się, że w ogóle będzie kogoś wiózł ;p. 
Mówię wam, niesamowite wrażenie. Jedynym pojazdem by autobus. Ulice były absolutnie puste i chyba tylko z przyzwyczajenia czekałam na zielone światło ;p. Przez całą drogę nie zobaczyłam ani jednego samochodu, a jechałam przecież główną ulicą miasta… 
Dzień później słyszałam, że tego wieczora było mnóstwo wypadków. Ale jak oni to zrobili?! Przecież ze świecą trzeba było szukać czegoś, z czym można by się było zderzyć! Pijane drzewa wybiegały im na ulicę, czy jak?

niedziela, 14 grudnia 2008

Bałwan

Jakiś czas temu, kiedy spadł pierwszy w tym roku śnieg, spotkałam się z moimi przyjaciółmi. Wielką radochę sprawił mi Nikodem, który wparował do mieszkania z wyszczerzem na paszczy i radosnym chichotem oznajmił: 
- Jechałem SKMką i tak na wysokości Wyścigów wyjrzałem przez okno. Pierwszy śnieg, ja rozumiem, że ktoś ma ochotę postawić bałwana… Ale ktoś tam postawił ogromnego śniegowego ch.! Jak co roku! Pierwszy śnieg i już stoi :D.

Autobusowy historycznie

Autobusowy historycznie