niedziela, 30 listopada 2008

Pieniacz

Rozśmieszył mnie strasznie i nie tylko mnie. Cały trolejbus się śmiał. 
Ścisk był straszny i tylko jedno miejsce siedzące wolne, takie za winklem, gdzie ciężko było się dostać. Kiedy wsiadł jakiś dziadyga, pani która stała obok pustego miejsca, przecisnęła się z trudem i usiadła, głównie po to, żeby zrobić miejsce wsiadającym. Na to dziadyga rozdarł jadaczkę, że ona cały czas stała i teraz właśnie musiała usiąść, bo na pewno widziała, że ON własnie wsiada. Kobieta wzruszyła ramionami i grzecznie ustąpiła mu miejsca. Zawartość trajtka gromiła dziadygę wzrokiem w milczącym potępieniu… A on siedział, ciskał wzrokiem pioruny na babkę i mruczał pod nosem przekleństwa. Ale kiedy wstał minutę później i taranując współpasażerów, wysiadł na następnym przystanku, cała ludność ryknęła śmiechem. 
Zwykły. Śmieszny. Pieniacz.

niedziela, 9 listopada 2008

Medyk Taxi

Zawsze byłam wierną klientką, rzekłabym nawet, że fanką. Nie za bardzo mam kasę na taxówki, ale tym razem mój M. zasponsorował mi przejazd. 
Późną nocą wracałam z imprezy, na której… no… ok… zalałam się w trupa. Po piętnastu minutach prób i błędów, i kolejnych kilku próbach wybełkotania adresu pod którym jestem, udało mi się wezwać taxówkę. Na absolutnym zombie mode on dotarłam do auta i nawet udało mi się wsiąść bez wypadku. Normalnie obciach, że się tak zaprawiłam… jedyne co mogę powiedzieć na swoje usprawiedliwienie, to to, że takie akcje raczej mi się nie zdarzają. Jak mam ochotę naprawdę zaszaleć, to robię nalot… na bibliotekę ;p. 
Po paru próbach wymówienia, co się okazało, cholernie trudnego adresu, pan kierowca uprzejmie i bardzo płynnie, bo mają tam świetnych kierowców, zawiózł mnie do domku. Ponieważ nie chciałam narazić M. na koszty, wysiadłam dużo wcześniej, ot żeby zaoszczędzić. I… zdarzyło mi się coś takiego po raz pierwszy w życiu – pan kierowca nie wydał mi całej reszty :(. Cholera, wykorzystał, że nie bardzo jestem w stanie liczyć, a ja liczyłam na spotykaną do tej pory absolutną uczciwość pracowników tej korporacji. Może to nie była duża dla niego suma… ale to nie były moje pieniądze. Jest mi tak cholernie przykro :(. Naprawdę nigdy w życiu nic takiego mnie nie spotkało. Głupio powiedzieć, ale jestem w szoku.

niedziela, 2 listopada 2008

Bileciki

Zapomniałam kupić miesięcznego :/. W różnych miejscach da się kupić znaczki do starych biletów, ale ja już mam elektroniczny, bo chciałam ułatwień… Więc dupa blada :(. Pierwszy raz od lat jeżdżę na biletach jednorazowych, w tym celu musiałam opróżnić skarbonkę, bo w portfelu same banknoty po 100 zł… (niezbyt dużo, za to grube). Dzisiaj w związku z tym obraził się na mnie kierowca, bo gdzie on niby ma taką drobnicę trzymać… Ale czym ja mam zapłacić? Wiem, że to drobiazgi… ale w końcu też pieniądze! Stówki też nie chciał przyjąć :/.  
Dzisiaj z obowiązkowej wizyty w Tesco, którego nienawidzę, ale tylko tam mają puszki dla kotów w odpowiednich cenach, wracałam obładowana rozpierdzielającymi się siatami. Nieco nieuprzejmie zablokowałam siedzenie obok zakupami, ale nie odpaliłam empetrójki, żeby zajażyć, że ktoś chce usiąść. Ale nie na długo… Zaraz za mną usiadła kobieta z koszmarnym dzieciakiem, który całą drogę uczył się liczyć… 1, 2, 3, 4, 8, 7, 15… i od początku. Namolny… piskliwy… gotujący mózg… głosik. Nie zdzierżyłam i odpaliłam muzę – na tyle głośno, żeby nie było słychać odliczania. Zaraz na kolejnym przystanku wsiadła babcia, która natychmiast do mnie dopadła i zaczęła pruć jadaczkę, że gówniarstwo (ponad 30 lat i gówniarstwo? ;p) głośno muzyki słucha i w takich warunkach nie da się podróżować. Grzecznie wyjęłam słuchawki… Mały gnojek odliczał… 3, 4. 8… Kurrrrr….! Wetknęłam słuchawki i wykrzywiłam się do babci. Babcia obrażona dosiadła się do małego gnojka i zaczęła do niego skrzekliwie dziubdziulić… Ja pier….!! Oszaleć można!  
Na szczęście tuż przede mną usiadł wyjątkowo śmierdzący dziadyga i całe obrażone towarzystwo uciekło do tyłu pojazdu. Dzięki Boże za śmierdziuchów ;p.

Autobusowy historycznie

Autobusowy historycznie