Kolega Eduardo, po przejrzeniu ‚autobusowego’, zdziwił się, że takie rzeczy dzieją się w komunikacji miejskiej w Gdyni, bo w Gdańsku nic takiego się nie zdarza.
A że właśnie od Eduardo wracałam z ekipą. Zasiadłam sobie w autobusie, z błogim uśmiechem, a w pięć minut później wsiadła liczna rodzina i rozsiadła się za mną.
Nic się nie działo.
Pani za mną trzymała się kurczowo mojego oparcia i jednocześnie mojej zanikajacej w tempie zastraszającym fryzury. Cały czas pytlując do kogoś siedzącego za nią, ryczała mi w ucho:
- No przecie do przodu nie bede gadać!!
Nic… cisza.. Spokój… Słowa nie powiem